Randka. Miłość w czasach pracy zdalnej

Wyrwaliśmy się z pracy zdalnej

Sami. We dwójkę. Nie zdarza się to często, bo uwielbiamy spędzać czas z naszą córką, ale równie kochamy czas spędzony we dwójkę. Nastały czasy pracy zdalnej, których jesteśmy ogromnymi fanami. Nie trzeba chodzić do biura, w domu tworzysz sobie biuro czy miejsce pracy na własnych warunkach. Możesz siedzieć w dresie, z mokrymi włosami, ba! nieumytymi włosami, do ekspresu masz blisko. Nie tracisz czasu na dojazdy do pracy oraz powroty, masz czas dla siebie od razu po pracy. Och peany można by tworzyć o wyższości pracy zdalnej nad tą w biurze. Jeżeli mamy ochotę to siedzimy obok siebie z komputerami, jak nie, to w osobnych pokojach.

Mimo czasu, który codziennie spędzamy razem, dalej nam mało i postanowiliśmy wyjść na randkę.

My

Nikt tak jak on mnie nie rozumie. Myślę, że (tak jak to mówi mój tato) choćbyśmy siedzieli razem wiele lat w jednej celi to i tak byśmy się nie nagadali i byśmy stali pod murami jeszcze kilka godzin. To jest nasz czas. Najwięcej nowych planów i marzeń rodzi się nam na tym wspólnym czasie. Wspieramy się bardzo, bo z każdą taką randką nasze marzenia i cele do realizacji są coraz większe. Jeżeli chcielibyście go bliżej poznać to zachęcam do odwiedzenia jego bloga i SM.

Uwielbiamy świętować swoje święta i zawsze wtedy tworzymy nowe plany. Często mamy już zarys randki, co chcielibyśmy zjeść i odwiedzić. Zawsze wtedy zostawiamy auto w garażu i przemieszczamy się Boltem albo komunikacją miejską.

Randka

Zaczęliśmy wyjściem na śniadanie do Charlotte na klimatycznym Placu Zbawiciela. Wydaje mi się, że częściej jestem team słodkie śniadanie, w przeciwieństwie do T.

Przechadzając się dalej, przypadkiem zauważyliśmy Muzeum Życia w PRL. Post o muzeum będzie można przeczytać tutaj niedługo. 

Jeżeli chodzi o nas to spacery, spacery, spacery i dłuuugie rozmowy o wszystkim i o niczym. Przespacerowaliśmy się do centrum i porobiliśmy zdjęcia, które już planowaliśmy długo. 

Następnie przetransportowaliśmy się do Pijanej Wiśni, którą kocham całą sobą. Jest to najbardziej klimatyczne miejsce z wyjątkową (!) lwowską nalewką. Od kiedy ten lokal pojawił się w Polsce to jest naszym stałym punktem odwiedzin w czasie randek. Tekst o Pijanej Wiśni będzie można przeczytać tutaj niedługo. 

Spacerów ciąg dalszy. Wiele tysięcy kroków robimy podczas takich naszych przechadzek. Prosto z Nowego Światu na Stare Miasto. 

Dotarliśmy do naszej ulubionej restauracji, czyli Bazyliszka na Starym Mieście. Jedzenie jest tam naprawdę smaczne, a ceny przystępne. Po obiedzie zawsze dostajemy tam kieliszki z nalewką wiśniową. 

Ponieważ mieliśmy jeszcze dwie godziny do obioru naszej córki ze żłobka, postanowiliśmy odhaczyć kolejny punkt z naszej listy rzeczy do odwiedzenia. Trafiło na Apple Muzeum, które mieści się w Fabryce Norblina. Oboje jesteśmy użytkownikami sprzętu Apple i bardzo lubimy tę firmę, jak i ich akcesoria, więc była to bardzo przyjemna przygoda. Tekst o Muzeum Apple niedługo będzie można przeczytać tutaj. 

Uwielbiam nasze niestandardowe randki. Niby odrywamy się do komputerów, a jednak odwiedzamy muzeum pełne komputerów i innego sprzętu elektronicznego. Tak się dzieje jeżeli oboje lubimy technologię, a mąż w dodatku jest freakiem technologicznym. Miło mieć pasje, które w jakimś stopniu się stykają. Wtedy jest nam dużo łatwiej podjąć decyzję, co dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *