Od listopada wiele razy pytaliśmy naszą córkę, co chciałaby dostać od świętego Mikołaja na prezent. Odpowiedź za każdym razem była jednoznaczna i taka sama.
Od listopada wiele razy pytaliśmy naszą córkę, co chciałaby dostać od świętego Mikołaja na prezent. Odpowiedź za każdym razem była jednoznaczna i taka sama. Za pierwszym razem zdecydowanym głosem, wraz z gestami dłońmi, poinformowała nas, że chce „małe jabłko i duże jabłko”. Roztopiły nam się serca. Rozumiecie? To było jej marzenie, myśleliśmy, że chwilowe, na potrzeby danej chwili. Zapytaliśmy, czy może coś jeszcze by chciała do tego dużego i małego jabłka – książkę, zabawkę, klocki, lalę? A moje dziecko spełniło moje marzenie odpowiadając: książkę. Książkę. KSIĄŻKĘ ♥️ Rozumiecie? Miód na serduszko. Pytam dalej: jedną? Cisza. Zaczęła myśleć, zastanowiła się chwilkę. Uzyskuję odpowiedź: trzy.
I za każdym razem, gdy ponownie pytaliśmy, czy nie zmieniła zdania, Niunia powtarzała to samo: duże jabłko i małe jabłko, książki trzy (czyt. tśi), (wraz z pokazaniem czasami trzech albo dwóch paluszków – jeszcze jej się myli).
Jedno popołudnie było przeznaczone na „napisanie” listu do Mikołaja. Niunia rysowała po swojemu, my jej pomagaliśmy zapisać to, co narysować. Zaczęła od jabłek. Serio. Jestem w stanie uwierzyć, że jakby musiała wybrać jedno: albo jabłka albo książki, to wybrałaby jabłka.
Jak można być takim słodziakiem?
Za każdym razem, gdy pytaliśmy czy pamięta, co by chciała dostać od Mikołaja, ona zaczynała wyliczenie od jabłek. ♥️ To były tak urocze sceny.
Mikołaj był i przyniósł wyczekiwane i wymarzone prezenty 😍.
Dostała. To, co sobie wymarzyła. Z całej paczki najbardziej ucieszyła się z jabłka i od razu kazała umyć i obrać oraz nie kroić. Moje dziecko zjadło lepiej jabłko niż ja. Ja nie umiem tak ładnie wyjeść jabłka, by zostawić tak mały ogryzek.